Strona:Mark Twain - Tom Sawyer jako detektyw.djvu/31

Ta strona została przepisana.

braliśmy Bauda, przeszukaliśmy jego kieszenie, skarpetki, wnętrze butów, każdą fałdę ubrania, rozwiązaliśmy nawet jego węzełek z rzeczami. Brylantów nigdzie nie było. Znaleźliśmy dłótko, i Hall powiedział: „Jak myślisz, naco mu ono było potrzebne? Odpowiedziałem, że nie wiem, ale gdy tylko się odwrócił, schowałem dłótko do kieszeni. Wkońcu Hall zniechęcił się i powiedział, że lepiej będzie dać temu wszystkiemu spokój. Na to tylko czekałem.
— Jest jeszcze jedno miejsce — mówię mu — któregośmy nie przeszukali.
— Cóż to za miejsce? — zapytał.
— Jego żołądek.
— Do djabła, nawet nie pomyślałem o tem! Ale jakże mamy teraz postąpić?
— Otóż tak — mówię — posiedź przy nim tymczasem, a ja pójdę w jedno miejsce, gdzie mam nadzieję odnaleźć brylanty.
W zupełności pochwalił mój zamiar i patrzył na mnie bezustanku, podczas gdy ja szybko kładłem buty Bauda zamiast swoich, czego on nie zauważył. Były tylko trochę za duże na mnie, co jest o wiele lepsze, niż gdyby były za małe. Poomacku odnalazłem swą torbę, przechodząc w ciemności przez jadalnię, a po chwili byłem już na drodze i szybko szedłem naprzód.
Czułem się bardzo dobrze, wiedząc, że w obcasach mam ukryte klejnoty. Po upływie kwadransa powiedziałem sobie: teraz dzieli mnie od nich cała mila, i wkoło zupełny spokój. Minęło jeszcze pięć minut, i powiedziałem sobie: teraz dzieli mnie od nich o wiele więcej niż mila, ale poza mną pozostał człowiek, który teraz zaczyna odczuwać