Strona:Mark Twain - Tom Sawyer jako detektyw.djvu/34

Ta strona została przepisana.

zy i za drugim razem dość długo stał wieczorem, ale ponieważ nie było dostatecznie ciemno, Jack nie zdecydował się skoczyć do wody, bojąc się, że go zauważą. Wreszcie trzeci postój odbył się w jak najbardziej sprzyjających warunkach. Przybiliśmy do brzegu obok leśniczówki o czterdzieści mil powyżej tej okolicy, gdzie znajdowała się ferma wuja Silesa; była druga godzina w nocy, ciemności się zgęszczały, i czuło się burzę w powietrzu. Wkrótce zaczął kropić deszcz, zadął silny wiatr. Jackowi udało się niepostrzeżenie zeskoczyć ze statku, wmieszawszy się w tłum majtków. Widząc, jak zamajaczył w świetle latarni i natychmiast zniknął w ciemnościach, odetchnęliśmy z ulgą. Ale radość nasza była krótkotrwała. Prawdopodobnie prześladowcy Jacka dowiedzieli się jakoś o jego zniknięciu, bo nie upłynęło nawet dziesięć minut, gdy jacyś dwaj ludzie pędem zbiegli ze statku, wydostali się na brzeg i również znikli w ciemnościach. Czekaliśmy do świtu na ich powrót, ale nie wrócili. To bardzo nas przestraszyło i zasmuciło. Pozostawała tylko nadzieja, że w ciemnościach nie odnajdą śladów Jacka i ten zdąży szczęśliwie dostać się na fermę swego brata.
Miał on zamiar iść drogą wzdłuż rzeki i prosił nas, żebyśmy kiedy przyjedziemy do wuja Silesa, dowiedzieli się, czy jego bracia, Brais i Jupiter, są w domu i czy niema u nich kogoś obcego. Będzie na nas czekać o zachodzie słońca wpobliżu małej grupy drzew za polem tytoniowem wuja Silesa w bardzo ustronnem miejscu, dokąd przyjdziemy ukradkiem, żeby mu zakomunikować swe wiadomości.
Długośmy siedzieli i rozmawiali, starając się