Strona:Mark Twain - Tom Sawyer jako detektyw.djvu/46

Ta strona została przepisana.

prosili nas, żeby pójść z nimi na jeżyny, i powiedzieli, że wezmą psa Jupitera Dunlapa, gdyż ten powiedział im przed chwilą...
— Gdzie oni mogli go widzieć? — przerwał mi stary Siles, i kiedy spojrzałem na niego, zdziwiony tem, że okazał nieufność z powodu takich głupstw, zauważyłem, iż był mocno zaniepokojony. Jego pytanie trochę mnie zbiło z tropu, ale się opanowałem i odpowiedziałem mu:
— Widzieli go, jak kopał ziemię razem z panem na krótko przed zachodem słońca.
Powiedział tylko: „Hm!” z trochę rozczarowaną miną i nie robił już więcej uwag. Ciągnąłem:
— No więc, jak już mówiłem...
— Dosyć, możesz dalej nie mówić! przerwała mi ciocia Sally. Patrzyła mi prosto w oczy i nie posiadała się z oburzenia. — Słuchaj, Huck — powiedziała z groźną miną — od kiedy to chodzi się na jeżyny we wrześniu?
Spostrzegłem, żem palnął głupstwo, i milczałem, nie wiedząc, co powiedzieć. Ciotka poczekała na odpowiedź, bezustanku patrząc na mnie, i po chwili znów zaczęła:
— I jak mógł im przyjść do głowy idjotyczny pomysł pójścia na jeżyny wieczorem?
— Widzi pani, oni... powiedzieli... że wezmą latarnię i...
— A, milcz już wreszcie! Odpowiedz mi: poco im był potrzebny pies? Żeby polować na jeżyny czy co?
— Ja myślę, proszę pani, że oni...
— No, Tomku Sawyer, posłuchamy teraz, jakie kłamstwo ty wymyśliłeś na dodatek do jego łgarstw! Mów, i uprzedzam cię zgóry, że nie dam