Strona:Mark Twain - Tom Sawyer jako detektyw.djvu/63

Ta strona została przepisana.

znamy głuchoniemego; on również ukrywał to. Mówiono w jego obecności o wszystkich sprawach domowych z zupełną pewnością, że jest głuchy, i obaj z Tomem sądziliśmy, że niema w tem nieszczęścia, że on będzie wiedział, co się mówi w rodzinie wuja Silesa.
Minęło kilka dni, i wszyscy zaczęli się niepokoić o Jupitera Dunlapa. Wszyscy zapytywali się wzajemnie, jak wytłumaczyć jego zniknięcie. Nikt nie mógł tego wyjaśnić; wszyscy kręcili głowami i mówili, że w item jest coś dziwnego. Minęło jeszcze kilka dni, i zaczęły krążyć pogłoski, że Jupitera zamordowano. Wtedy dopiero zaczął się rejwach! Języki wszystkich nie mówiły o niczem innem. W sobotę dwóch ludzi udało się do lasu w nadziei znalezienia zwłok. My z Tomem też zaraziliśmy się powszechnem podnieceniem. Tom żył w takiem naprężeniu, że nie mógł jeść ani spać. Były to świetne, wesołe czasy. Tom mówił, że gdyby się nam udało znaleźć trupa, wsławilibyśmy się o wiele bardziej, niż gdybyśmy nawet utonęli. Poruszenie powszechne wkrótce ucichło, i wszyscy się uspokoili, ale inaczej było z Tomkiem Sawyerem; spokój nie był w jego stylu. W sobotę całą noc nie zamykał oczu, starając się wynaleźć jakiś plan, i o świcie plan był gotów. Strasznie podniecony, ściągnął mnie z łóżka i powiedział:
— Huck, ubieraj się prędko! Wymyśliłem! Pies myśliwski!
Po upływie dwóch minut szliśmy już w ciemnościach brzegiem rzeki, kierując się w stronę wsi. Stary Drif Houcker miał psa, i Tom chciał poprosić o wypożyczenie go. Mówię do Toma: