Strona:Mark Twain - Tom Sawyer jako detektyw.djvu/65

Ta strona została przepisana.

słowa. Nie miałem na myśli nic złego. Możesz przeprowadzić tę sprawę, jak chcesz. Trup nic mnie nie obchodzi. Jeżeli go zabito, cieszę się z tego tak samo, jak ty, a jeżeli...
— Nigdy nie mówiłem, że się cieszę; ja tylko...
— Dobrze, ja tak samo, jak ty, martwię się z tego powodu. Krótko mówiąc, jestem w zupełności twojego zdania.
Ale Tom już zapomniał, o czem mówiliśmy, i zamyślony szedł naprzód. Stopniowo wracało jego podniecenie, i wkrótce powiedział:
— Huck, to będzie nadzwyczajnie zręczna sztuka, jeżeli odnajdziemy ciało, podczas gdy wszyscy stracili już nadzieję znalezienia go, i jeżeli potem uda się nam złapać zabójcę. Będzie to zaszczyt nietylko dla nas, ale i dla wuja Silesa, bo przecież jesteśmy jego krewni. To mu wróci dobrą reputację; zobaczysz, że tak będzie.
Ale stary Drif Houcker bardzo ochłodził Toma, kiedyśmy przyszli do niego do kuźni i powiedzieli, czego chcemy.
— Możecie zabrać psa — odpowiedział — ale ciała nie znajdziecie, bo tam niema żadnego ciała. Wszyscy już przestali szukać i mają zupełną rację. Kiedy się porządnie namyślili, okazało się, że niema żadnego ciała. I powiem wam dlaczego. W jakim celu jeden człowiek zabija drugiego? Tomku Sawyer, odpowiedz mi na to pytanie?
— Dlatego... że...
— Odpowiadaj! Przecież nie jesteś głupi. No, pocóż on go zabija?
— Czasami przez zemstę, czasami...
— Stój. Pomyślimy nad pierwszą odpowiedzią. Mówisz: przez zemstę; prawda, to się zdarza. Te-