Strona:Mark Twain - Tom Sawyer jako detektyw.djvu/66

Ta strona została przepisana.

raz powiedz mi, kto i za co miałby się mścić na tym biednym chłopaku? Komu potrzebna była śmierć tego nieszkodliwego królika?
Tom był oszołomiony. Sądzę, że nigdy przedtem nie zdarzało mu się stawiać pytania w ten sposób, i teraz przekonał się, że rzeczywiście nikt nie miał powodu zabijać takiej potulnej owcy, jak ten Jupiter Dunlap. Kowal tymczasem ciągnął dalej:
— Przypuszczenie o zemście, jak widzisz, nie wytrzymuje krytyki. Więc cóż jeszcze? Rabunek? I ileby też można od niego skorzystać, Tom? Może jakiemuś bandycie przyszło do głowy połaszczyć się na jego stare portki...
Ale ten pomysł wydał się Drifowi tak zabawny, że zaczął się pokładać ze śmiechu i chichotał tak, że omal nie umarł ze śmiechu, a Tom sprawiał wrażenie tak zbitego z tropu i zawstydzonego, że z pewnością żal mu było, iż przyszedł do kowala i powiedział, poco jest mu potrzebny pies. A stary Houcker nie przestawał drwić. W dalszym ciągu prawił żarty o ludziach, nie mających żadnego powodu zabijać jeden drugiego, i zanosił się śmiechem na wspomnienie martwego ciała, które młodzi ludzie mają zamiar odnaleźć przy pomocy psa. Wkońcu powiedział:
— Gdybyście mieli trochę rozsądku w głowach, zrozumielibyście, że ten leniuch poprostu chciał popróżnować i poszedł gdzieś się włóczyć. Za kilka tygodni wróci tutaj, i co wtedy powiedzieć, chłopcy? Ale Bóg z wami! Bierzcie psa i idźcie polować na jego zwłoki. Szczęśliwej drogi, Tomku!
Tu uległ nowemu atakowi śmiechu. Po tem