Strona:Mark Twain - Tom Sawyer jako detektyw.djvu/71

Ta strona została przepisana.

— Nie! — powtórzył wuj Siles. — Ja go zabiłem, ja i nikt inny. Któż inny miałby coś przeciw niemu? Kto mógłby coś mieć?
I patrzył na nas jakgdyby w nadziei, że mu wskażemy kogoś, kto odczuwał niechęć do Jupitera, ale my naturalnie milczeliśmy, nie wiedząc, co powiedzieć. Zauważył to i znowu spuścił głowę; nie można było bez żalu patrzeć na jego smutną twarz. Nagle Tomowi błysnęła nowa myśl, i powiedział:
— Czekajcie! Przecież ktoś musiał go zakopać. Któż więc?...
Nagle umilkł. Zrozumiałem przyczynę tego. Zimny dreszcz przebiegł mi po ciele, gdy tylko wypowiedział te słowa, dlatego, że nagle przypomniałem sobie, jak wuj Siles chodził tej nocy po podwórzu z motyką na ramieniu. I wiedziałem, że Benny także widziała go wtenczas, bo wspomniała o tem w rozmowie. Przerwawszy nagle mówić o zakopaniu trupa, Tom zmienił temat rozmowy, zaczął prosić wuja Silssa, żeby milczał o wszystkiem, i powiedział, że wuj Siles jest obowiązany do milczenia, że nie ma prawa denuncjować samego siebie i że jeżeli on będzie milczeć, nikt się niczego nie dowie, a jeśli sprawa wyjdzie najaw i jeżeli mu się przytrafi jakieś nieszczęście, to cała jego rodzina umrze ze zmartwienia, a więc jego przyznanie się nie przyniesie żadnego pożytku, tylko szkodę. Wkońcu wuj Siles obiecał milczeć. Wszystkim nam trochę lżej się zrobiło na sercu, i zaczęliśmy pocieszać starego. Mówiliśmy mu, że wymaga się od niego tylko, żeby milczał, i wiele czasu nie minie, a cała sprawa zostanie zapomniana. Mówiliśmy, że