Strona:Mark Twain - Tom Sawyer jako detektyw.djvu/74

Ta strona została przepisana.
XI

Ciężki to był miesiąc dla nas wszystkich. Biedna Benny trzymała się, jak mogła, i my z Tomem staraliśmy się podtrzymywać w domu wesoły nastrój, ale z łatwością możecie się domyśleć, że te wysiłki do niczego nie prowadziły. I w więzieniu działo się nielepiej. Codziennie odwiedzaliśmy staruszków, i było nam coraz ciężej na sercach, gdyż staruszek bardzo mało spał i często bredził przez sen; wygląd miał znużony i żałosny, umysł jego był mocno wstrząśnięty, i wszyscy obawialiśmy się, że zgryzoty poderwą mu zdrowie i umrze. Za każdym razem, kiedyśmy prosili go, żeby był weselszy, tylko kręcił głową i odpowiadał, że gdybyśmy wiedzieli, jak ciężko jest nosić w swej piersi brzemię zabójstwa, nie prosilibyśmy go o to. Tom i my wszyscy nadal przekonywaliśmy go, że to wcale nie było zabójstwo, tylko poprostu nieszczęśliwy wypadek, ale słowa nasze nie miały żadnego wpływu; twierdził ciągle, że to było zabójstwo, i nic nie chciał słyszeć. I stopniowo, gdy zbliżał się czas rozprawy,