Strona:Mark Twain - Tom Sawyer jako detektyw.djvu/83

Ta strona została przepisana.

powiem, jaka okoliczność przypomniała mi się. W tę okropną noc, gdy smutny i zalękniony krążyłem dokoła fermy oskarżonego, znalazłem się na skraju pola tytoniowego i usłyszałem tam odgłos, podobny do tego, jaki powstaje przy kopaniu piaszczystej ziemi. Podkradłem się bliżej, zajrzałem poprzez gałązki wina, obrastające kratkowane sztachety, i zobaczyłem oskarżonego, który kopał ziemię łopatą i sypał ją do dużego dołu, już prawie pełnego; stał plecami do mnie, ale księżyc jasno świecił, i natychmiast poznałem go po starem zielonem ubraniu z drelichu z białą łatą między ramionami, jakby ktoś rzucił w niego śniegiem. On zakopywał w ziemią człowieka, którego zabił!
Opadł na swoje miejsce, płacząc i szlochając, i prawie wszyscy obecni wzdychali, płakali i mówili: „O, to okropne, okropne! Potworne!” Wszczął się taki hałas i zamieszanie, że nie można było myśli zebrać. I pośród całego tego zamieszania stary wuj Siles zrywa się z miejsca, blady jak płótno, i woła:
To wszystko prawda, wszystko, co do słowa — zabiłem go z zimną krwią!
Wszyscy byli tem zaskoczeni. Publiczność zerwała się z miejsc, wszyscy hałasowali i gestykulowali, każdy starał się przedostać naprzód, żeby lepiej zobaczyć oskarżonego; sędzia stukał swym młoteczkiem, a szeryf krzyczał: „Do porządku, proszę państwa! Do porządku!”
A starzec tymczasem stał, drżąc na całem ciele; oczy błyszczały mu gorączkowo, i nie zwracając uwagi na żonę i córkę, które przywarły do niego, błagając, żeby się uspokoił, powtarzał cią-