w ciemnym lasie, mając nadzieją bezpiecznie przedostać się w nasze strony. Lecz na statku śledzili go jego dwaj towarzysze, i on wiedział, że go zabiją przypierwszej okazji i zabiorą sobie brylanty; bo oni we trzech ukradli te brylanty, a on je ściągnął towarzyszom i ukrył się. Nie minęło nawet dziesięć minut, a jego towarzysze wiedzieli już, że niema go na statku. Natychmiast zeszli na brzeg i puścili się w pogoń za nim. Prawdopodobnie przy pomocy zapalonych zapałek odnaleźli jego ślady na mokrej ziemi. Tak czy inaczej, śledzili go cały dzień w sobotę, starając się, żeby ich nie zauważył. Przed zachodem słońca przyszedł pod grupę drzew za polem tytoniowem wuja Silesa; przyszedł tam w tym celu, żeby ukrywszy się pod drzewami, przebrać się w inne ubranie, które miał w torbie, a wówczas dopiero zjawił się w naszem miasteczku — proszę zauważyć, że wszystko to działo się wkrótce potem, jak wuj Siles uderzył Jupitera pałką po głowie — bo on go rzeczywiście uderzył. Ale prześladowcy, gdy tylko zobaczyli, że złodziej ukrył się pod drzewami, wyskoczyli z krzaków i poszli wślad za nim. Rzucili się na niego i pałkami zabili go na miejscu. Tak, mimo jego krzyki i jęki bez litości zabili go na śmierć. Ale dwaj ludzie, którzy szli wtenczas drogą, usłyszeli krzyki i przybiegli na pomoc. Mordercy, widząc, że są odkryci, rzucili się do ucieczki, a dwaj ludzie pędzili za nimi jakiś czas, ale wkrótce wrócili pod drzewa. Cóż oni tam zaczęli robić po powrocie? Zaraz opowiem, co oni tam robili. Powróciwszy, zobaczyli, że złodziej zdążył wyjąć z torby ubranie, gotując się do przebrania; wówczas jeden z nich włożył na siebie to ubranie.
Strona:Mark Twain - Tom Sawyer jako detektyw.djvu/89
Ta strona została przepisana.