Strona:Mark Twain - Tom Sawyer jako detektyw.djvu/9

Ta strona została skorygowana.

już, co robić z rozpaczy; wkońcu po namyśle powiedział z zabójczo zimną krwią:
— Bardzo mi przykro, proszę cioci; ale mam nadzieję, że ciotka Sally wybaczy mi, jeżeli nie spełnię jej prośby.
Ciotka Polly do tego stopnia była zdumiona tą nieoczekiwaną odpowiedzią, że w ciągu kilku sekund nie mogła ust otworzyć, co mi pozwoliło trącić Toma łokciem i szepnąć mu:
— Zwarjowałeś czy co! Nie skorzystać z takiej cudownej okazji!
Tom, nie tracąc bynajmniej zimnej krwi, odpowiedział mi również szeptem:
— Słuchaj, Huck Finn, czy chcesz, żebym jej okazał, jak bardzo chce mi się jechać? Zarazby zaczęła mieć wątpliwości, namyślać się, wyobrażać sobie tysiące chorób, niebezpieczeństw i przeszkód do tego wyjazdu, i nie zdążyłbym się obejrzeć, a jużby mi zabroniła wyjechać. Nie przeszkadzaj mi, wiem, jak się z nią obchodzić.
Nic podobnego nigdyby mi nie przyszło do głowy. Ale Tomek miał rację. Tom Sawyer zawsze miał rację — zawsze był rozsądny, pomysłowy, gotowy na wszystko: każdy mógł we wszystkiem na nim polegać — ręczę za to. Tymczasem ciocia Polly ochłonęła ze zdumienia i napadła na Toma:
— Tobie wybaczyć! Widział to kto! Nie, doprawdy, jak żyję, nic podobnego nie słyszałam. Jakim tonem mówi do mnie ten chłopak! Natychmiast idź pakować swoje rzeczy, i jeżeli usłyszę jeszcze choć słowo o wybaczaniu, pokażę ci takie wybaczanie, że długo je popamiętasz.
Na zakończenie stuknęła Toma w głowę naparstkiem, i prześlizgnęliśmy się koło niej na