Strona:Mark Twain - Tom Sawyer jako detektyw.djvu/91

Ta strona została przepisana.

zawisły na szyi starego wuja Silesa i tak gwałtownie całowały go i pieściły, że po tych uściskach wydawał się jeszcze bardziej zmieszany i ogłupiały niż przedtem. Później publiczność zaczęła ryczeć:
— Tom Sawyer! Tom Sawyer! Milczcie wszyscy, dajcie mu mówić! Tomku Sawyer, mów dalej!
Było to dla Toma nadzwyczaj pochlebne, bo strasznie lubił odgrywać w towarzystwie najważniejszą rolę, być znakomitością, bohaterem dnia, jak on to nazywał. Kiedy uciszono się, zaczął:
— Pozostaje mi niewiele do powiedzenia, Brais Dunlap, doprowadziwszy wuja Silesa do takiego rozdrażnienia, że ten, nie panując nad sobą z gniewu uderzył Jupitera pałką, wpadł, jak przypuszczam, na pomysł, żeby skorzystać z tego wypadku. Jupiter ukrył się w lesie, mając prawdopodobnie zamiar uciec stąd z nadejściem nocy. Wówczas Brais postarałby się przekonać wszystkich, że to wuj Siles zabił Jupitera i ukrył jego zwłoki gdzieś w lesie. Zgubiłoby to wuja Silesa, zmusiłoby go do porzucenia kraju, a nawet, być może, zaprowadziłoby na szubienicę. Ale kiedy znaleźli pod drzewami swego zabitego brata, nie poznawszy go — do tego stopnia miał zniekształconą twarz — ujrzeli, że mogą urządzić się o wiele wygodniej, przebrać obu — i żywego, i umarłego — pochować Jacka w ubraniu Jupitera, a później przekupić Jima Laina, Billa Whitersa i resztę, żeby złożyli pod przysięgą fałszywe zeznania — oto, jaki był ich plan, który wprowadzili w czyn. Siedzą teraz tutaj, i jak im przepowiedziałem, że pożałują swego kłamstwa jeszcze przed końcem mego