Strona:Martwe dusze.djvu/100

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nastasija Piotrówna? piękne imię; Nastasija Piotrówna, ja mam rodzoną ciotkę, siostrę mojéj matki, która także nazywa się Nastasija Piotrówna.
— A jak wasze nazwisko? zapytała obywatelka. — Wy musicie być przynajmniéj ławnikiem.
— Wcale nie, matko, odpowiedział Cziczikow uśmiechając się, — nie jestem ławnikiem, jeżdżę za swemi interesami.
— To wy zapewne kupiec i jeździcie skupować! Ah! jak mi żal naprawdę, żem sprzedała tak tanio miód! Ty byś go ojcze pewno kupił odemnie.
— Właśnie miodu bym nie kupił.
— Może co innego? może konopi? Ale widzisz i konopi teraz u mnie nie wiele, będzie może z pół puda[1].
— Nie, matko, mnie potrzebny jest innego rodzaju towar: powiedzcie proszę, czy u was chłopi umierają?

— Oj umierają! ojcze, umierają, ośmnastu ich mało, rzekła wzdychając. — A wszyscy byli dzielni robotnicy. Prawda, że i narodzili się inni, ale co z nich? Wszystko to drobiazg. A ławnik

  1. Pud = 40 funtów.