o waszych stosunkach familijnych, to rzecz wasza. Wam potrzebne są dusze, ja je sprzedaję, będziecie żałować, żeście nie kupili.
— Dwa ruble, rzekł Cziczików.
— Jakeście stanęli na dwóch rublach, tak ani rusz daléj; powiedzcie przecie prawdziwą cenę.
„Niech go tam djabli porwą!“ pomyślał Cziczików! „dołożę jeszcze po pół rubla! psu na orzechy!“
— Dołożę jeszcze po pół rubla, rzekł.
— Ja wam także powiem ostatnie słowo: pięćdziesiąt rubelków! Ze stratą naprawdę, ręczę wam, że nigdzie tak taniego towaru nie dostaniecie!
„Szelma straganiarz!“ rzekł do siebie Cziczikow, a głośno dodał z nieukontentowaniem: — W saméj rzeczy, tak jak by to była jaka ważna sprawa; w inném miejscu darmo dostanę. Każden z ochotą mi je ustąpi, żeby się tylko ich pozbyć. Dureń chyba jaki będzie się upierał zachować je, żeby płacić za nie podatki!
— Wiecie wy jednak, że tego rodzaju kupno — ja to mówię tylko między nami, z przyjaźni — nie bardzo jest pozwolone, i gdybym to opowiedział, lub ktokolwiek inny — to taki człowiek żadnéj wiary mieć nie będzie przy zawiera-
Strona:Martwe dusze.djvu/188
Ta strona została uwierzytelniona.