zarobek, wszak jedna rewizyjna dusza warta teraz około pięciuset rubli.
— Nie, tego i powąchać nie damy przyjacielowi, — rzekł do siebie Cziczików, a potém dodał, że takiego przyjaciela nie może znaleść, bo wydatki na taką sprawę Bóg wie, coby wyniosły i lepiéj sobie poły odciąć od surduta, jak mieć interes z sądami; ale jeżeli on, Pliuszkin, rzeczywiście jest w tak wielkiéj potrzebie, to ze współczucia gotów jest dać... ale to taka drobnostka, że nie warto o niéj mówić.
— A ile byście dali? zapytał Pliuszkin i zaraz przemienił się w żyda, a ręce jego trzęść się zaczęły, jak liście osinowe.
— Dałbym po dwadzieścia pięć kopiejek za duszę.
— A czy wy kupujecie za gotówkę?
— Tak, pieniądze zaraz zapłacę.
— Już téż, ojcze, ze względu na moje ubóstwo dalibyście po czterdzieści kopiejek.
— Szanowny ojcze, rzekł Cziczików, nietylko po czterdzieści kopiejek, ale po pięćset rubli zapłaciłbym z przyjemnością, bo widzę poczciwego starca, który cierpi z przyczyny swego dobrego serca.
— Jak Boga kocham, prawda! rzekł Pliuszkin zwiesiwszy głowę i powoli kiwając nią. Wszystko dla dobrego serca.
Strona:Martwe dusze.djvu/227
Ta strona została uwierzytelniona.