Strona:Martwe dusze.djvu/240

Ta strona została uwierzytelniona.

cią! — A wy co, moje gołąbki? mówił daléj Cziczikow, zwracając wzrok na karteczkę, na któréj były umieszczone dusze zbiegłe Pliuszkina, wy chociaż żywi jeszcze, ale jaki z was pożytek? ten sam co i z martwych! Gdzież to teraz noszą was, wasze bystre nogi? Czy wam źle było u Pliuszkina, albo też zachciało się wam pohulać i obdzierać teraz w lasach przechodniów? Albo w więzieniach siedzicie, albo też przystaliście do innych panów i uprawiacie rolę? — Jeremiasz Karjakin, Nikita Wołokita, syn jego Antoni Wołokita...... Ci to i z nazwiska widać że dobre bieguny. — Popow, dworski parobek....... Pewnie piśmienny człowiek: nie, ja noża nie brałem w rękę, a honorowym sposobem okradłem. Ale ciebie złapał kapitan-Isprawnik, boś ty bez paszportu. Ty udajesz chwata na śledztwie. „Ty czyj?“ Zapytuje kapitan-isprawnik, dodawszy przy téj okazyi jakie silne słowo. — „Takiego a takiego obywatela“, odpowiadasz śmiało. „Dla czego teraz jesteś tu?“ mówi kapitan-isprawnik. — „Mam pozwolenie iść na zarobek“, odpowiadasz bez zająknienia. „Gdzie twój paszport?“ — „U gospodarza Pimenowa.“ — „Zawołać Pimenowa! Ty Pimenów?“ — „Ja Pimenów“. — „Czy on ci oddał swój paszport?“ — „Nie on mi żadnego paszportu nie dawał.“ — „Więc dla czego łżesz?“