Strona:Martwe dusze.djvu/246

Ta strona została uwierzytelniona.

wego kałamarza!“ Czasami dawał się słyszeć głos rozkazujący, widać którego z naczelników: „Masz, przepisz! a nie to zdejmą buty i przesiedzisz mi cały tydzień o głodzie.“ Szelest od piór zaraz się wzmagał i podobny był do tego, gdy wóz naładowany wlokącemi się gałęziami, przejedzie po kupie suchych liści.
Cziczikow i Maniłów podeszli do pierwszego stołu, przy którym siedziało dwóch urzędników jeszcze młodych i spytali: Proszę nam powiedzieć gdzie się tu znajduje wydział do spraw kupna i sprzedaży?
— A co wam potrzeba? rzekli naraz obaj urzędnicy, obróciwszy się.
— Potrzeba mi podać prośbę.
— A wy coście takiego kupili?
— Chciał bym wprzód wiedzieć, gdzie jest wydział o kupnie tu czy nie tu?
— Powiedzcie najprzód, coście kupili, i za jaką cenę, wtedy wam powiemy, inaczéj nie można wiedzieć.
Cziczikow od razu zmiarkował, że urzędnicy byli po prostu ciekawi, tak jak wszyscy młodzi urzędnicy, i chcieli więcéj nadać wagi i znaczenia sobie i swoim zatrudnieniom.
— Moi mili, posłuchajcie, rzekł on, — wiem dobrze, że wszystkie sprawy co do kupna, jakiéj-