Strona:Martwe dusze.djvu/248

Ta strona została uwierzytelniona.

było zaraz z tego, że to był człowiek stateczny, — a nie jak młody gaduła i wietrznik. Iwan Antonowicz miał, o ile się zdawało, przeszło pięćdziesiąt lat; włosy miał czarne, gęste; środek jego twarzy wystąpił naprzód i poszedł ku nosowi; jedném słowem była to twarz, którą zowią kuflowatą.
— Raczcie powiedzieć, czy tu jest wydział co do kupna? powtórzył Cziczikow.
— Tu, rzekł Iwan Antonowicz, podnosząc oczy i zaczynajac znowu pisać.
— A mam właśnie interes, ot taki: kupiłem u różnych obywateli tutejszego powiatu, chłopów — dla przeniesienia w inne strony; akta mam, trzeba tylko podpisać i zaciągnąć do ksiąg.
— A sprzedający czy są obecni?
— Niektórzy są, a od drugich mam upoważnienie.
— A prośbę przynieśliście?
— Jest i prośba. Chciałbym, bo mi się bardzo spieszy... zatém czy nie możnaby dziś jeszcze interesu załatwić?
— Dziś?... dziś nie można, odpowiedział Iwan Antonowicz. — Trzeba zobaczyć, czy nie ma jakich przeszkód.
— Zresztą co do tego, żeby przyspieszyć in-