wszyscy tu zebrani jesteśmy twymi przyjaciółmi, i J. W. gubernator tu — ja bym ciebie powiesił, jak Boga kocham powiesiłbym!
Cziczików nie wiedział na prawdę, co się z nim dzieje i gdzie się znajduje.
— Czy J. W. pan uwierzy, mówił daléj Nozdrew: — jak on mi powiedział: „sprzedaj martwe dusze,“ tak pękłem ze śmiechu. Przyjechałem tu, powiadają mi, że nakupił za trzy miliony chłopów na wywód. Jakich chłopów! On u mnie martwych targował. Posłuchaj Cziczików: wszak ty szelma, jak Boga kocham szelma! Wszak i J. W. gubernator nas słucha.... Wszak prawda prokuratorze?
Ale prokurator, Cziczików, a nawet sam gubernator tak wstali porażeni, że nie wiedzieli, co odpowiedzieć. Nozdrew nie zważając na to, na pół pijany tak daléj mówił:
— Już bracie ty, ty, ty.... nie puszczę cię póki nie dowiem się, w jakim celu skupujesz martwe dusze. Wstydź się Cziczików, posłuchaj, ty wiesz sam, że nie masz lepszego przyjaciela odemnie. I oto J. W. gubernator tu... wszak prawda prokuratorze? J. W. gubernator nie wierzy, jaka szczera przyjaźń nas łączy, już nie wiem nawet jak to wypowiedzieć, oto ja tu stoję, a gdybyście powiedzieli: „Nozdrew! powiedz na sumienie, po-
Strona:Martwe dusze.djvu/294
Ta strona została uwierzytelniona.