— Ale jak sobie chcecie — tu rzecz nie idzie o martwe dusze, ale coś innego się ukrywa.
— Przyznam się, że i ja także... powiedziała z zdziwieniem tylko przyjemna dama; i uczuła silną chęć dowiedzieć się, coby to się mogło w tém ukrywać. Rzekła nawet dość powoli: — A wy jak myślicie, co się tu może ukrywać?
— A jakiż jest wasz sąd o tém?
— Co ja myślę? Przyznam wam się, żem zupełnie jak obłąkana.
— Jednakże bardzobym chciała wiedzieć, jakie jest wasze zdanie w téj sprawie.
Ale przyjemna dama nic nie mogła powiedzieć. Ona umiała tylko lękać się, ale niezdolną była wyprowadzić jakiegobądź wniosku, to téż więcéj od drugich potrzebowała prawdziwéj przyjaźni i podpory.
— Zatém słuchajcie, co to są za martwe dusze, rzekła dama przyjemna pod każdym względem. — Martwe dusze...
— Co, co? przerwała przyjemna dama z wzruszeniem.
— Martwe dusze...
— Ależ mówcie na miłość Boską!
— To tylko wymyślone dla pokrycia, a cały interes w tém, że on chce uwieść córkę gubernatora.
Strona:Martwe dusze.djvu/313
Ta strona została uwierzytelniona.