— Chociażby Nozdrew.
— Doprawdy, Nozdrew?
— Cóż dziwnego, to do niego podobne. Wszak wiecie — on rodzonego ojca chciał sprzedać, albo co jeszcze lepsze — przegrać w karty.
— Ah, Boże mój, jakież interesujące nowiny wy mi powiadacie! Nigdy bym była nie myślała, żeby i Nozdrew był wmięszany do téj historyi!
— A ja zawsze tak myślałam.
— Pomyśleć tylko, co to się różnych rzeczy dzieje na świecie. Czy można było przewidzieć, pamiętacie, kiedy Cziczików przyjechał do naszego miasta, że on takich historyi narobi na świecie? Ah Anno Gregoriewno żebyście wiedzieli, jak ja się przelękłam! jeżeli by mi wasza przyjaźń...... już byłam na brzegach przepaści!...... Moja Maszka widzi, że jestem blada jak śmierć: „Droga pani,“ powiada, „jesteście blada jak śmierć.“ — „Maszka,“ odpowiadam, „teraz nie o tem trzeba myśleć.“ O, co za zdarzenie! Więc i Nozdrew tu! no proszę!
Przyjemnéj damie bardzo się chciało innych jeszcze dowiedzieć się szczegółów o porwaniu, tj. o któréj godzinie, gdzie, i t. p. ale za wiele żądała. Dama przyjemna pod każdym względem odpowiedziała, że nic nie wie. Ona nie umiała kłamać: wnioskować cośkolwiek, to co innego, ale i to tylko w takich razach, kiedy wnioskowanie
Strona:Martwe dusze.djvu/318
Ta strona została uwierzytelniona.