Strona:Martwe dusze.djvu/336

Ta strona została uwierzytelniona.

urzędników nie ma teraz w stolicy;“ wszyscy, rozumiecie, byli w Paryżu, wojska jeszcze nie powracały; „a jest“, powiadają, „komisya tymczasowa, spróbujcie, może wam tam w czém zaradzą.” — „Pójdę do komisyi‘, mówi Kopiejkin, „powiem tak i tak, przelewałem krew w pewnym rodzaju; tak powiedziawszy, życie narażałem.“ Otóż, panie ty mój, wstawszy rano, poskrobał sobie lewą ręką brodę, bo płacić cyrulikowi, to także wydatek w pewnym rodzaju, wdział na siebie mundurzynę i na swojém szczudle, możecie sobie przedstawić, poszedł do komisyi. Rozpytał się, gdzie mieszka naczelnik. Powiadają mu: „Oto w tym domu na wybrzeżu!“ Izba rozumiecie wieśniacza; szybki w oknach, możecie sobie przedstawić, tafle półtora sążnia szerokie, marmury, laki, panie ty mój.... słowem zaćmienie rozumu! Metalowa klamka u drzwi — komfort w najwyższym stopniu, tak że przedtem, rozumiecie, trzeba wejść do sklepiku, kupić za grosz mydła, i ze dwie godziny szorować sobie ręce, zanim człowiek się odważy jéj dotknąć. Sam szwajcar w bramie, z buławą — hrabiowska taka fizyognomia, batystowe kołnierzyki, tak wykarmiony, jak mops taki sobie.
Mój Kopiejkin dostał się nareszcie, jakimś tam sposobem, na swojém szczudle do sali audyen-