Strona:Martwe dusze.djvu/343

Ta strona została uwierzytelniona.

wieka Bóg wie jak daleko, że go nawet odszukać było niepodobna.
Wszyscy jednak powątpiewali, żeby Cziczikow był kapitanem Kopiejkinem, zgodzili się na to, że pocztmajster sięgnął za daleko. Zresztą oni sami, kierowani dowcipnym wynalazkiem pocztmajstra, ledwie, że daléj jeszcze nie zaszli. Z liczby wielu przypuszczeń było jedno — wstyd nawet je wypowiedzieć — czy téż przypadkiem Cziczikow nie jest przebranym Napoleonem, bo Anglik dawno już zazdrości Rosyi jéj wielkości, że pojawiały się nawet karykatury, w których przedstawiony jest Rosyanin rozmawiający z Anglikiem. Anglik stoi i trzyma z tyłu psa na powrozie, a tym psem jest Napoleon. „Patrz“, powiada Anglik, „jeżeli ty tylko cokolwiek nie tak, to zaraz psa na ciebie puszczę!“ I oto może teraz wypuścili go z wyspy Heleny, i oto wybiera się teraz do Rosyi, jak gdyby Cziczikow, a w saméj rzeczy nie Cziczikow.
Naturalnie, uwierzyć, urzędnicy temu nie uwierzyli, głęboko się jednak zamyślili, a rozpatrując sprawę, znaleźli, że twarz Cziczikowa, jeśli się obróci i stanie bokiem, bardzo przypomina portret Napoleona. Policmajster, który służył w dwunastym roku i osobiście widział Napoleona, nie mógł także nie przyznać, że wzrostu on nie był słu-