Strona:Martwe dusze.djvu/367

Ta strona została uwierzytelniona.

czikow wyczekiwał. Zmówiwszy się z drugim urzędnikiem, dla większego bezpieczeństwa, dopuszczali przemycarstwo na ogromną skalę, w kilka lat wzbogacili się każdy z nich do trzech kroć sto tysięcy rubli, ale wskutek błahéj sprzeczki, wspólnik Cziczikowa go denuncyował, sam przepadł, ale i nasz bohater wiele ucierpiał. Odebrano mu wszystkie pieniądze, jednak chytrość jego i przebiegłość i tu górę wzięła, ocalał jego honor, gdyż rząd go uniewinnił, ale z całego majątku nie pozostało mu jak z dziesięć tysięcy rubli, które starannie miał zachowane, kilka tuzinów koszul oraz znajoma nam bryczka, w któréj jeżdżą kawalerowie, trójka, Selifan i Piotrek.

W oczekiwaniu czegoś lepszego, bohater nasz został komisantem, faktorem, en gros. Między różnemi sprawami, które mu powierzono, była jedna tego rodzaju: Młody jeden pan, wielki hulaka, nie miał innego środka ratunku jak zastawić swój majątek,[1] majątek, to jest dusze, czyli poddanych. Cziczików, jako pełnomocnik był do tego użyty. Uzyskawszy najprzód względy wszystkich urzędników, opowiedział im, nie chcąc się narażać, w jakiém położeniu był majątek, że był

  1. Bank brał majątki w zastaw, dając połowę wartości dusz. Ziemia się nie liczyła.