zadłużony, i że wielu poddanych, wskutek grasujących chorób, wymarło. „Jednak z list rewizyjnych jeszcze nie są wykryśleni?“ zapytał sekretarz. „Nie, nie są“ — „Więc o cóż wam chodzi, jeden umarł, drugi na to miejsce się narodził.“ Bohatera naszego, jak gdyby przeszła iskra elektryczna. „Eh, he,“ pomyślał on sobie, — „szukam czapki, a czapka na głowie.“
Niech ja zakupię tych co powymierali, póki jeszcze nie podano list rewizyjnych, niech ich nabędę naprzykład tysiąc, a bank niech da choć po 200 rubli za sztukę, oto i kapitał się zbierze, 200 tysięcy! A teraz taka pora, niedawno Pan Bóg zesłał epidemią, ludzi wymarło jak much w jesieni. Niejeden darmo mi odda, żeby nie płacić podatku. Zapewne, że to delikatny interes, mozolny, straszny, może wyjść z tego bardzo niemiła historya, ale przecie jest i rozum od tego. Co jednak najlepsze, że przedmiot dziwny, nowy, nikt nie uwierzy i nie pojmie, w czém rzecz. Prawda, że bez ziemi nie biorą w zastaw, ale teraz w Chersońskiéj gubernii dają ziemię darmo byle tylko zaludniać. A wszystko to można zrobić byle zręcznie. Majątek można będzie nazwać Cziczikówka, albo Pawłowo.“ I oto jakim sposobem utworzył się w głowie naszego bohatera ten oryginalny pomysł, za który, nie wiem czy wdzięczni
Strona:Martwe dusze.djvu/368
Ta strona została uwierzytelniona.