Wilka, dzieci, tym, co tu u mnie nie bywali,
Aby ten pierwszy w dom mój przyjazd pamiętali.
Zosieńku, pij do gościów, proś ichmościów sama
O lepszą myśl, chceszli mieć dziś trzeźwego pana;
Ale wiem, że mi nie dasz w tym do końca wiary,
Bym ja dziś nad swój zwyczaj nie miał przebrać miary.
............
Przed szlachetną drużyną kiszek z kiełbasami
Przymknij, krajczy; niechaj się nie bawią z flakami,
Bo panny z tego szydzą i za zły znak mają,
Gdy widzą, a młodzieńcy flaki obierają.
............
A gdy się obiad skończy, w taniec muzykowie,
Zagrajcie co grzecznego, rządni pachołkowie;
Są gotowi z paniami kształtownie wywijać,
Kto niedojadł, wolno mu z pannami dopijać.
............
Nuż każdy z swą do swego, gospodarzu, tobie
Czołem bijąc, wszyscy dziś podpijemy sobie.
Przyjrzyjmy się teraz onej drużynie przyjacielskiej, z którą świata używał nasz poeta.
Rej wśród niej wodzi Jan z Lężenic Gostomski, syn Hieronima, wojewody poznańskiego, starosta wałecki i werecki, wojewoda inowrocławski, brzeski i kaliski, zmarły według Monumentów Starowolskiego w 1623 r., w wieku lat czterdziestu siedmiu a więc w roku 1576 urodzony[1]. Siarczyński[2] zwie go mężem znamienitym, rozsądnym w radzie, w pożyciu wspaniałym, który, jadącego na wyprawę moskiewską, królewicza Władysława wraz z królem Zygmuntem, w Wilczyskach pod Warszawą, okazale przyjmował i podczas wyprawy stu ludzi zbrojnych utrzymać się zobowiązał.
Pana tak możnego dzieliła od Morsztyna pozycya społeczna aczkolwiek w Sumaryuszu Gostomski jeszcze je dynie jako starosta walecki występuje, łączyła zaś z nim wspólna obom chęć przygód wesołych, niezawsze dość wyszukanych. Stąd w wierszach, jakie poeta nasz wojewodzicowi poświęca, snuje się ton podwójny: koleżeńskiej przyjaźni a zarazem chudopacholskie go respektu i po kolei to jedna, to druga nuta przeważa.
Gostomski nie gardził swawolą i Morsztyn był mu w tem wiernym i powolnym towarzyszem[3].
Nic więc dziwnego, że po wesołych chwilach, przeżytych podczas lubelskiej dyety, gdy staroście wałeckiemu wypadło