Strona:Marya Weryho-Las.pdf/29

Ta strona została uwierzytelniona.

— Z takich, krótkich prętów, to chyba koszyków nie można wyplatać. Chodźmy się spytać.
I pobiegły dzieci na wyprzódki.
— Moja babciu — wołała Ania.
— Moja babciu, — wykrzyknął Władzio, — po co wam te suche gałęzie?
Babcia podniosła głowę, ale przy tem głośno jęknęła.
— Och Jezu Chryste — o jéj! jęczała staruszka wyprostowując się.
— Czy babcia chora? — pytały dzieci, co babci jest?
— Nie chora, moje dzieci, nie chora, tylko stara jestem. Ot widzicie, jakem się raz zgięła to i wyprostować się nie mogę, takie mam kłócie w krzyżu. O, starość moja starość. A pracować trzeba.
— Na co wam te gałęzie potrzebne, babciu? one są takie suche i krótkie.
— A na czem bym obiad ugotowała? — powiada staruszka zdyszana.
— Dla czego kto inny nie pójdzie zbierać a babcia nie wypoczywa sobie w domu?
— Dla czego? dla czego?... — powiada staruszka siadając na pniu — dla tego, że wszyscy w polu pracują, dzieci nawet pasą bydło i gęsi... O jej! jakie kolki... — jęknęła znowu babka. U nas i stary i mały pracować musi.