Strona:Marya Weryho-Las.pdf/47

Ta strona została uwierzytelniona.

i z każdym robi to samo, a kiedy ostatnie rzuciła do stawu, sama zleciała na wodę i popłynęła. Pisklęta, patrząc na matkę, zaczęły łapkami przebierać i również dobrze po stawie się posuwały.

Pływa kaczka i swemu szczęściu nie wierzy, że taką liczną ma rodzinę, że się pierwsza dochowała kacząt, bo jej towarzyszek jeszcze nie było.
— Żebym tylko uchować je mogła szczęśliwie. Kwa-kwa! — woła kaczka na dziecko, które bardzo się