Strona:Marya Weryho-Las.pdf/52

Ta strona została uwierzytelniona.

I Adasiowi było dobrze: nie zaznał od nich żadnej przykrości. Miał lat dziesięć, ale wyglądał tak mizernie, tak był szczupły, iż zdawał się być znacznie młodszym od Stefana. Miał przytem garb z przodu i z tyłu, co czyniło go bardzo niezgrabnym.
— O, garbus! o, garbus u nas się zjawił! — wołały dzieci, gdy pierwszy raz zobaczyły Adasia w szkole.
Chłopczykowi przykro się zrobiło, nic jednak na tak grubijańskie przyjęcie nie odpowiedział, tylko oczy spuścił i usiadł na wyznaczonej mu ławce.
Stefanek też pierwszy raz wszedł do szkoły, ale z nim to zupełnie inaczej było. Prędko zapoznał się ze wszystkimi kolegami: dowiedział się, ilu jest uczniów w klasie, jakie figle płatają, jak się kto uczy, jakim nauczyciel jest, za co się gniewa i wielu innych ciekawych rzeczy.
— Jak się nazywasz, przybyszu? — zapytał Stefana jakiś malec.
— Stefan Zaleski.
— A gdzie mieszkasz?
— Przy Wspólnej Nr. 20.
— Pysznie, to razem chodzić do domu będziemy.
— Dobrze — odpowiedział Stefanek — ale jeszcze zabierzemy Adasia Wareńskiego ze sobą, bo on też ze mną mieszka.