Strona:Marya Weryho-Las.pdf/67

Ta strona została uwierzytelniona.

ła się, że za nie kupi dla Stefci książkę i ładną obsadkę.
Tak też i uczyniła.
A że przyszła wcześniej od Stefci, więc obie rzeczy położyła jej na stole.
Jakież było zdziwienie i jakaż radość biednej dziewczynki, gdy ujrzała taki prezent. Domyśliła się zaraz od kogo pochodzi i serdecznie uściskała swą towarzyszkę.
Odtąd Jadzia o tem jedynie myślała, jakby coś zrobić dla Stefci. Jeżeli dostawała co od kogo, dzieliła się z nią zawsze. Czasem bardzo głodna wracała do domu, bo większą część swego śniadania oddała Stefci, ale tak jej jakoś wesoło na duszy było, choć sama nie wiedziała czemu.
Czas na nauce schodził im prędko. Nastała Wielkanoc. Dzieci miały dużo wolnego czasu. Każdy obiecywał sobie zabawić się w tym czasie.
Jadzia krzątała się w swym pokoiku, gdy w tem wchodzi Stefcia i przynosi doniczkę fijołków.
— Moja Jadziu powiada dziewczynka, ja też chciałam ci co podarować, ale nic nie mam takiego; poszłam do lasu, pod krzakiem zobaczyłam ten ładny fijołek i wykopałam go dla ciebie.
Dziewczynki ucałowały się serdecznie.
Jadzia porwała doniczkę i pobiegła pokazać ją mamie.
— Wiem — rzekła mama — dowiedziałam się od Stefci, za co dostałaś kwiatek, a teraz postaw go na