Strona:Marya Weryho-Nacia na pensyi.pdf/104

Ta strona została uwierzytelniona.

żem dla was wszystko obmyślił... Wy, stary, u mnie zostaniecie, — znajdzie się dla was kąt i kawałek chleba; a tę małą weźmie pod swoją opiekę pewna zacna pani z parafii. Zajmie się nią ona, do szkoły odda... Przecież dziewczyna już duża, nauka jej się przyda. Zaopiekuje się nią ta pani, jak rodzoną córką, to będzie prawdziwe szczęście dla dziewczyny.
Stary grajek złożył ręce, jak do modlitwy, smutne oczy swoje podniósł do góry i Bogu dziękował za los, który mu zesłał. Potem do księdza przypadł, do nóg mu się rzucił.
— A cóż ty, Basiu, nic na to nie mówisz? Czy martwisz się, że do szkoły masz iść?
Dziewczynka księdza w rękę pocałowała, zarumieniła się cała, a oczy miała pełne łez.
— Nie gniewajcie się na mnie, dobrodzieju, ale nie pójdę do tej pani, nie zostawię dziadka samego.
— Czy ty myślisz, że mu się tu jaka krzywda stanie? Jużcić wygód wielkich nie będzie miał, nie dam mu tego, co owa zamożna pani tobie, ale jakoś tam żyć będziemy.
— Wiem, że dobrze mu tu będzie, ale...