Strona:Marya Weryho-Nacia na pensyi.pdf/136

Ta strona została uwierzytelniona.

knie i jak będzie zmykała. Tylko sza! żebyś nikomu o tem nie mówiła!
I nim się obejrzałam, już Waci nie było.
A tymczasem pani Kuźmicka nie weszła wcale do szatni, tylko przechodząc, drzwi na klucz zamknęła. Wacia widać nie słyszała tego wcale i została.
Podczas modlitwy jakoś nie zauważono jej nieobecności. Dopiero gdyśmy poszły do pokoju sypialnego, nauczycielka spostrzegła, że jednej z nas brakuje.
— Nie widziałyście Waci Różańskiej? — pyta.
— Nie widziałyśmy — odpowiada jedna panienka. A ja w pąsach cała stoję i nie wiem, co mam mówić. Nachyliłam się i niby czegoś szukam, ażeby nie zauważono moich rumieńców. Gdyby zaś tylko nauczycielka spojrzała na mnie, domyśliłaby się zaraz, że wiem o wszystkiem.
Pensyonarki zaczynają się rozbierać, a naczycielka chodzi niespokojna po wszystkich pokojach ze świecą i szuka.
— Boże, mój Boże, co ja pocznę! — myślę sobie. — Powiedzieć przecież nie mogę, bom