Strona:Marya Weryho-Nacia na pensyi.pdf/179

Ta strona została uwierzytelniona.

dziewczynki.“ Ach, czuję teraz, że ja naprawdę niepoczciwie postąpiłam...
— Droga Zosiu — mówiła dalej mama — o jedną rzecz cię poproszę. Nie zabraniam ci figlować, bawić się i dokazywać, ale pamiętaj, ażebyś nie figlowała złośliwie, aby nikt z twoich figlów krzywdy nie doznał... To mi musisz przyrzec, o to cię matka bardzo prosi.
Ucałowałam matusię i święcie przyrzekłam, że do jej rad się zastosuję.
— Dobrze — odpowiedziała mi — teraz jestem spokojna.... Wierzę, że słowa dotrzymasz.
A z kaloszami zrobiłam tak, jak mi mamusia poradziła. Widziałam zdaleka, jak nauczycielka rozwinęła kalosze ze swemi literami, uśmiechnęła się i włożyła je na nogi. A były widać dobrze dopasowane, bo odrazu weszły. Wówczas zdawało mi się, jakby wielki ciężar spadł mi z serca, tak byłam rada, że złe naprawiłam. Prawda, Naciu, że mamusia miała wyborną myśl?
Tylko pamiętaj, żebyś nikomu o tem nie opowiadała... Ty jesteś moją najlepszą przy-