Strona:Marya Weryho-Nacia na pensyi.pdf/18

Ta strona została uwierzytelniona.

Naciu, żeś się tak rozgadała? Skąd ci się taka odwaga wzięła? Dotychczas trudno było od ciebie słowo wydobyć, a dziś tak ładnie opowiadasz...“ Nie spodziewałam się, co prawda, takiej pochwały i trochę się zawstydziłam, poczerwieniałam, aż mnie uszy paliły, ale przyznam się, że mi było bardzo przyjemnie. Nie wiem sama, czy dlatego, że mnie pochwalono, czy może dlatego, że mnie nazwała Nacią? Tak, teraz wiem napewno, że dlatego, iż mnie nazwała po imieniu, jak w domu na mnie wołają.
W czasie dużej pauzy zbliża się do mnie jedna z moich koleżanek i zapytuje:
— Masz na imię Nacia, jak ja, tylko że mnie w domu nazywają Natalcią.
— Więc nazywajmy się po imieniu, dobrze? — powiadam do niej. Wzięłyśmy się pod rękę i zaczęłyśmy chodzić po sali.
— To ty masz taki ładny ogródek, ładniejszy, niż ogród Saski? — pyta Natalcia.
— O, daleko ładniejszy, sto razy!
— I fontanny tam są? — pyta Natalcia.
— Nie, gdzież tam!