Strona:Marya Weryho-Nacia na pensyi.pdf/190

Ta strona została uwierzytelniona.

Zaledwie minęłyśmy bramę, babcia poważnie do mnie przemówiła:
— Moja Naciu, umówiliśmy się z dziadkiem, żeby ofiarować ci jakąś nagrodę, boś na nią zasłużyła. Otóż chcę ci tu dać parę rubli na kupienie dla Natalci sukienki letniej i kapelusika. Wiem, że ci w ten sposób większą przyjemność sprawię, niż prezentem tobie ofiarowanym. Wszak prawda?
— Prawda, babuniu, prawda! Natalcia bardzo się ucieszy, a ja tak lubię patrzyć się na jej radość. Boże, jak to się wszystko ułożyło! — zawołałam i podskoczyłam parę razy na ulicy. A pani jakaś, przechodząc, spojrzała na mnie i rozśmiała się. Zawstydziłam się, bo ona na pewno pomyślała, że jestem nieprzytomną.
— Babciu — zapytałam — jak babci się zdaje, czy wszystkie moje koleżanki są tak uszczęśliwione, jak ja?
— Zapewne wszystkie te, które mają dobre serca, bo dzieci złe nigdy nie są szczęśliwe.
— Szkoda — pomyślałam sobie i zaczęłam przypominać, które dziewczynki mają