było mój dzienniczek zaczynać, bo to tylko może zaciekawić staruszka Macieja. On może nie wie, że rośliny żywią się, że muszą... Ale zacznę od początku, wszystko opowiem, jak słyszałam.
Z niecierpliwością czekałam niedzieli, aż nareszcie doczekałam się. Przychodzimy jak zwykle na śniadanie, a ja myślę sobie: „Czy też moje nauczycielki pamiętają o przyrzeczeniu? A może zażartowały sobie tylko ze mnie?“ Jeżeli spojrzą na mnie w czasie śniadania — to będzie znaczyło, że wszystko będzie dobrze. Siadam więc, herbatę piję, a oka z nich nie spuszczam. Ale... żadna na mnie ani okiem nie mrugnęła. „Źle — myślę sobie — kpią sobie z Naci“. Wstajemy od stołu, a wtem podbiega do mnie panna Lola i powiada na ucho:
— A pamiętasz, mała, o naszej lekcyi? Dziś po obiedzie w sali, na tem samem miejscu...
Powiedziała to pośpiesznie i uciekła. Nawet jej uściskać nie mogłam. Moja piękna, dobra, kochana panna Lola! Później poszłyśmy do kościoła, później na spacer, później
Strona:Marya Weryho-Nacia na pensyi.pdf/25
Ta strona została uwierzytelniona.