Strona:Marya Weryho-Nacia na pensyi.pdf/41

Ta strona została uwierzytelniona.

nić koleżanki, ale nigdy oskarżać, o tem pamiętaj... I jeśli ci kiedy taka niedobra myśl jeszcze raz do głowy przyjdzie, to ją powstrzymaj.
Wanda, zawstydzona, usiadła na miejscu.
— No, i cóż — żadna z was mi nic nie powie? Przecież uważałyście same, że tego dnia, kiedym się dowiedziała, ani was nie badałam, ani rewidowałam waszych pulpitów. Sądziłam, że przez ten czas namyślicie się nad waszym postępkiem, uznacie jego karygodność i otwarcie wyznacie przede mną całą prawdę.
A powiedziała to takim dobrym głosem, że mój strach uciekł zupełnie, tylko wstyd samej siebie został. Łzy miałam w oczach, powiedziałam wprost:
— Paniusiu, to ja bawiłam się lalką.
A za mną i druga, i trzecia, i wszystkie wołały:
— To ja, to my, paniusiu, my wszystkie urządziłyśmy bal lalek.
— A ja najwięcej zawiniłam — odezwała się po cichu Natalcia — bo w moim pulpicie odbywał się bal i najwięcej było lalek...