Strona:Marya Weryho-Nacia na pensyi.pdf/53

Ta strona została uwierzytelniona.
8 Listopada.

Wczorajszy dzień był dla nas bardzo smutnym. Nauczycielka języka polskiego przyszła do klasy na lekcyę w bardzo złym humorze. Odrazu to poznałyśmy, gdyż wcale na nas nie patrzyła. Siedzimy cicho, jak myszy, a każda z nas w duchu prosi Boga, żeby jej dziś lekcyi nie pytano.
Inaczej się jednak stało, gdyż nauczycielka zapytała prawie całą klasę. Jakby umyślnie, wszystkie uczennice dziś źle odpowiadały. Nawet nasza „mądrala“ trójkę tylko otrzymała.
Oprócz tego, nauczycielka znalazła u jednej z nas kajet w nieporządku; drugiej dostało się za to, że zapomniała, jak będzie trzeci przypadek od rzeczownika „cielę“.
A Zosia-śmieszka musiała przez pół godziny stać za to, że z sąsiadką swoją zaczęła o czemś rozmawiać.
Ja się tak strasznie bałam, tak bałam, że aż mi mrowie po skórze przechodziło!
Wzięłam Natalcię za palec, mocno ścisnęłam pod ławką, nie patrząc na nią. A ona