Strona:Maryan Gawalewicz - Poezye.djvu/234

Ta strona została uwierzytelniona.
VI.
Klakier.
—◌—

U

U wejścia za kulisy, po ciemnych podsieniach
Snuł się wyrostek blady.... kaszkiet wypłowiały
Na bakier, kołnierz w górę, ręce miał w kieszeniach;
Było chłodno.... kolana pod biedakiem drżały.

Skrzypnęły drzwi i wyszedł płaszczem otulony
Mężczyzna bohaterskim Koryolanów krokiem....
— Ah, to pan!... szepnął młodzik.
Hamlet rzucił okiem
I niecierpliwie wstrząsnął głową i ramiony.
— Czego?... przecież dostałeś za wieczór dwa złote....
Jeszcze mało?...
— Aj panie, rubla daćby warto,
Piekielną miałem dzisiaj przez pana robotę —
Ot, bomble są na dłoniach, połę mi oddarto,
Ale téż brawko było w każdéj scenie prawie!