Strona:Maryan Gawalewicz - Poezye.djvu/245

Ta strona została uwierzytelniona.

Nie warte garści piasku, ni złamanéj cegły....
Psi los! ale cóż robić!... żyć potrzeba przecie....


∗                ∗

Młody gwizdał i kielnią śmigał tak wesoło,
Jakby mu znój strugami nie spływał na czoło.
Wtém.... deska zatrzeszczała pod nogami obu,
Słoje spruchniałe pękły.... chwila, oka mgnienie,
A obaj na dół spadną razem, w przepaść grobu,
Co się pod nimi rozwarł!
Śmierci cienie
Mignęły nieszczęśliwym obu przed oczyma.
Deska na pół złamana dwóch już nie utrzyma —
Ratuj Trójco Najświętsza!...
Młodszy zrozpaczony
Nagą ścianę pochwycił silnemi ramiony
Jakby szukał ratunku, zanim w przepaść zleci....
Starszy spojrzał na niego, krzyż zrobił na czole
I skacząc z deski, szepnął:
— Zostań!... ty masz dzieci!
U góry zawisł człowiek — trup leżał na dole.