Strona:Maryan Gawalewicz - Poezye.djvu/262

Ta strona została uwierzytelniona.

Kto był z nas najwinniejszy — Bóg wié, ja nie pytam;
W grobie się pogodzimy.
Biedna matka prochem
Dziś już w mogile swojéj; lepiéj, że umarła,
Niżby miała zanosić się płaczem i szlochem;
Resztę-by siwych włosów z głowy swéj wydarła,
Jak wówczas, kiedy córki swéj hańbę spostrzegła....
Jęknęła... pięść podniosła ku niebu i legła
Jak pień podcięty toporem, jak kłoda...
To i lepiéj.
Ja byłam wówczas jeszcze młoda
I głupia, a po głowie snuły się dziewczęcéj
Mrzonki.... twarz gładką miałam na mą biédę —
Oj, ta gładka twarz dziewcząt zgubiła najwięcéj
I czyste młode dusze wtrąciła w ohydę.
Ha, no cóż?... przyszedł, szeptał, śpiewał, bałamucił,
Przysięgał miłość wieczną, uwiódł i porzucił....
Zawsze to samo, zawsze, kiedy djabeł stręczy,
A serce dopomaga... na nitce pajęczéj
Zaprowadzi dziewczynę aż na brzeg otchłani.
Kochałam, raz jedyny — Bogu przysięgać mogę
I ta miłość mię właśnie zwiodła na złą drogę,
I siebie, matkę, życie poświęciłam dla niéj,
A za to wzięłam hańbę w zamian dla pokuty,