Strona:Maryan Gawalewicz - Poezye.djvu/273

Ta strona została uwierzytelniona.

Cyt, cyt! téj świętéj niech nie mąci ciszy
Ni płacz niewieści, ni zawiść zdradziecka —
Tętno jéj serca chłopiec sam usłyszy
I uchem dziecka, i przeczuciem dziecka,
I serca matki sam zapyta o to,
Czy zostać przy niéj, — czy iść w świat siérotą!...
Lecz patrzcie! z chłopca rozjaśnionéj twarzy
Odblask radości, łuna szczęścia bije,
W oczach się dziwny jakiś zapał żarzy,
Na ustach jeden tylko wyraz: żyje!
Toż miecz szczerbaty drobną chwyta dłonią
I sztandar matki z orłem i pogonią!...
Żyje! to słowo krwią trysło w kamieniu
I z oczu chłopca płomieniami bucha;
Żyje! — słyszycie! w słowa tego brzmieniu
Czar, co w marmurze gotów zbudzić ducha. —
O bracia moi, z tém chłopięciem małém
U łona matki klęknijmy, jak dzieci
Słuchać jéj serca; wiarą i zapałem
Niech młode oko, jak jemu zaświeci!
Niech z głębi piersi, z strumieniem miłości,
Co w sercach dzielnéj jeszcze młodzi bije,
Jako pobudka i hasło przyszłości
Zagrzmi nadziei pełen okrzyk: żyje!