Strona:Maryan Gawalewicz - Szkice i obrazki.djvu/145

Ta strona została przepisana.

daktorowi obelgę. Jeżeli pan woli takie załatwienie sprawy, to proszą o arkusz papieru, pióro i kałamarz.
Rozpiął tużurek, wspaniałym ruchem postawił cylinder na stole i usiadł, spoglądając badawczo z pod oka na Bielaka, który zdawał się być zmieszany tym zwrotem i zmianą tonu Pukalskiego; niewiedział widocznie, co na to odpowiedzieć. Zaskoczyła go ta pogróżka niespodzianie.
— I bić się nie będę, i pisać nic nie dam! — odrzekł po chwili — u mnie nie kancelarya. Jeżeli panowie chcą, to niech sobie piszą u siebie protokuły.
— To być nie może — zaprzeczył krótko, lecz stanowczo Admirał — protokuł musi być spisany w obecności wyzwanego, jak dokument, który w danym razie zostanie ogłoszony.
— Jakto?... to niby panowie będziecie to drukować?
— Kto wie!... w razie potrzeby wydrukujemy. Nasz paukant musi się wylegitymować wobec opinii.
Bielak podparł ręką brodę i namyślał się; zrozumiał, że to mu nową kompromitacyą grozi, jeżeli go publicznie w gazetach tchórzem ogłoszą.
Znalazł się w kolizyi bez wyjścia.
Ambicya szlachecka walczyła w nim z uporem prostaka, który nie chciał ustąpić właśnie dlatego, że go naciskano.
Przez niedomknięte drzwi z drugiego pokoju dochodziły jakieś rozmowy i szepty; ktoś podsłuchiwał całej rozmowy.
Kobiece głosy zdradzały obecność „bab“ za ścianą.