Strona:Maryan Gawalewicz - Szkice i obrazki.djvu/15

Ta strona została skorygowana.

czył wręcz, te mu się u mnie podoba i że ze mną mógłby „gadać, choćby trzy dni z rzędu.”
Wpadła mu nawet pusta myśl do głowy przystroić trupią czaszkę fijołkami i włożywszy jej w każdą jamę oczną po jednym bukieciku a wsadziwszy pomiędzy szczęki resztę kwiatów, śmiał się ze swego oryginalnego pomysłu do rozpuku i w naiwnej radości, tłukł się pięściami po kolanach.
Zaczęło się zmierzchać, zegary wydzwoniły siódmą na wieżach kościelnych, chłopak zerwał się, jak oparzony.
— O la Boga! — zawołał — siódma, a ja się spieszę do teatru.
— Ty, do teatru? — spytałem trochę zdziwiony.
— A cóż to? — odrzekł z dumą — to pan nie wie, że ja jestem na każdem przedstawieniu, na galeryi pod bantami.
— I cóż ty tam robisz?
— Klaszczę, jak trzeba, aktorom i za to mam bilet wolny. Czasami to nas biorą za kulisy, no i wtedy gram, panie, rozmaite komedye na scenie. W przeszłym tygodniu byłem przebrany za krakowiaka; oj, powiadam panu... ale nie mam teraz czasu dokończyć, jutro znowu przyjdę o tej porze, dobrze?.. fijołki niech zostaną i takby mi zwiędły do jutra; dobranoc panu.
Taka była pierwsza wizyta i pierwsze poznanie moje z Teodorem Dudą.
Odtąd nie minął dzień, aby chłopak nie zajrzał do mnie choć na chwilkę. Dziwnie przywiązał się, znęcił, czy do gawędki ze mną, czy do tej herbaty,