Strona:Maryan Gawalewicz - Szkice i obrazki.djvu/151

Ta strona została przepisana.

chce pan nam oznaczyć swoich świadków, z którymi ułożymy warunki i termin spotkania.
— To nie zaraz mam się bić? — spytał z jakimś odcieniem naiwności i rozczarowania młody człowiek.
— Możemy to zrobić nawet jeszcze dziś po południu, jeżeli zdążymy ukończyć wszystkie przygotowania — odpowiedział mu Pukalski.
— Kiedy panowie zechcą; mnie wszystko jedno.
Powolnym obojętnym ruchem zacierał swe ogorzałe ręce i spoglądał w ziemię wzrokiem melancholijnie zadumanym.
Brat patrzył na niego z boku, ogryzając paznogcie i jakby nie dowierzał własnym uszom, podszedł ku niemu i szepnął:
— Cóż ty, Pawełek, zgłupiałeś?...
Odwrócił się od niego i nie dał żadnej odpowiedzi.
— Będziesz się bił?
Skinął tylko głową w milczeniu i powieki mu zadrgały; zagryzł usta i czekał, jak na ścięcie.
Była chwila dziwnej jakiejś powagi i dramatycznego nastroju; cisza nastała w pokoju, nawet kanarki przestały ćwierkać w zielonych klatkach u okien.
— Kogóż pan zatem wybiera na swoich sekundantów? — odezwał się wreszcie Admirał, który sam jeden równowagi nie tracił.
— Czy ja wiem! — szepnął niezaradnie młodszy Bielak — jednego tobym miał... A to musi być koniecznie dwóch?
— Zwyczaj tego wymaga.
— No to niech będzie jeden ksiądz wikary od