Strona:Maryan Gawalewicz - Szkice i obrazki.djvu/152

Ta strona została skorygowana.

św. Marcina — zaczął, namyślając się — a drugiego...drugiego chyba to on sam wynajdzie.
Pukalski nie mógł powstrzymać się od uśmiechu na taką osobliwą propozycyę, która zdradzała zupełną nieświadomość pojedynkowych warunków ze strony wyzwanego.
— Ksiądz wikary nie może być pańskim sekundantem! — rzekłem w zastępstwie Admirała.
Bielak podniósł głowę i spojrzał na mnie z wielkiem zdziwieniem.
— Nie może być?.. a dlaczego?.. On to dla mnie chyba zrobi, bo przecież nas zna od maleńkości. To bardzo godny człowiek!... Panowie nie znają — księdza Palczyńskiego?.. On jest w naszej parafii; tu niedaleko mieszka, możemy pójść do niego zaraz, ja poproszę, to pewnie nie odmówi.
— Tu nie o to chodzi — zacząłem mu tłómaczyć — ale księdzu nie wolno mieszać się do pojedynków.
— Nie wolno?...
Zdziwienie jego i zainteresowanie rosło z każdą chwilą.
— Duchowny w sprawach honorowych nie może brać udziału, bo...
— Bo co?
Zawahałem się trochę.
— Bo... bo to do niego nie należy.
— Dlaczego nie ma należeć? mnie się zdaje, proszę panów, że taka honorowa osoba właśnie, jak ksiądz, to jest przecież najgodniejsza do tego. Ja nie znam nikogo godniejszego do takiej rzeczy!