Strona:Maryan Gawalewicz - Szkice i obrazki.djvu/160

Ta strona została skorygowana.

się ten fakt dostał do druku i z tego porobiły się potem takie awantury.
— A widzi pan!... potrzeba to było zaraz drukować?.. Kiedy Ignac to przeczytał, to myślałam, że go na miejscu krew zaleje. A mój biedny Pawełek tłukł głową o mur i wolał tylko: „Co nam ojciec naroblł!... co nam ojciec narobił!... teraz żaden porządny człowiek ręki nam nie poda!“ Jemu to najbardziej do serca poszło, bo na św. Michał chce się żenić z córką jednego tu rzeźnika, co mieszka naprzeciw nas.
— No, a cóż mąż na to? — spytałem.
— Ba, cóż?... pan myśli, że się zawstydził?...porwał czapkę i poleciał na cztery wiatry. Trzeci dzień już go niema w domu, nawet nie wiemy, gdzie go szukać!...
Byłem tak zajęty słuchaniem tego rodzinnego dramatu, że nie uważałem nawet, co się podczas tego działo w pokoju; ocknął mnie dopiero głos Admirała, dziwnie zmieniony, nabrzmiały patosem i emfazą:
— Kochana pani!... pani mnie nie zna, ale niech powie mój kolega... ja jestem kat!... marmur, żelazo kiedy potrzeba. We mnie płynie rycerska krew od sześciu wieków!... W moim rodzie kładli się ludzie w hełmie i puklerzu do łóżka! To byli Pukalscy z Pukał, wszystko chłopy, jak dęby. Powiadano o nich, że takiego nie dosyć zabić, trzeba jeszcze przewrócić, bo sam nie padnie. Żaden Pukalski nie brał i nie dawał pardonu!... Ale to byli ludzie sprawiedliwi i ja jestem sprawiedliwy!... Jestem człowiek rycerskiego animuszu, jak Bayard, jak Cyd, jak Fryderyk z ugryzioną gębą; pani słyszała co o nim?... trzeba pani wiedzieć, że Pukalscy z baronów pochodzą. Przyszedłem