Strona:Maryan Gawalewicz - Szkice i obrazki.djvu/161

Ta strona została skorygowana.

tu w imię honoru wyzwać męża pani na sądy Boże. Pojedynek, to rzecz święta, niech mi pani wierzy bez względu na to, że ksiądz wikary innego będzie zdania!... Kto obraził, musi głowy nadstawić, to trudno. Jako sekundant mam obowiązek dbać o to, aby wyzwany żywy, czy umarły stanął na placu. Mąż pani obraził, powinien dać satysfakcyę; tego wymaga kodeks honorowy.
— Ale, proszę pana barona — chciała mu przerwać pani Ignacowa z miną skruszoną i spokorniałą pod wpływem tej bombastycznej wymowy, która ją oszołomiła — no, ja wiem, ja to rozumiem, że Ignac...
— Pozwoli pani, jeszcze słówko!... państwo jesteście ludźmi z innej sfery, sytuacya, widzi pani, jest skomplikowana — wykładał jej dalej, trzymając ją za rękę, a drugą kładąc na ramieniu starszego Bielaka, który przy nim przykucnął na kanapie pod lustrem z miną nabożnie zasłuchaną — pan Ignacy zapomniał się i postąpił nie po szlachecku. Ja teraz mówię do państwa nie w urzędowym moim charakterze, tylko jak człowiek prywatny. Bielak!... postąpiłeś sobie nie po szlachecku!
Nachylił mu się do ucha i niby dyskretnie, ale z jakąś dobroduszną poufałością dodał:
— To było po chamsku!... daj pokój, panie Ignacy, nie broń się!... Czujesz to sam, że źle zrobiłeś.
Ignacy głową pokręcił i z jakąś potulnością i zawstydzeniem, które nie licowało wcale z jego butną i zamaszystą poprzednio miną, przytwierdził:
— No, niby... co prawda, tom trochę...
— Bielak, daj pokój!... — przerwał mu Pukalski,