Strona:Maryan Gawalewicz - Szkice i obrazki.djvu/165

Ta strona została przepisana.

Matka jednak nie ulękła się tej instynktowej odmowy syna i ciągnęła dalej:
— Bo widzisz, moje dziecko, człowiek jest słaby i zbłądzi nieraz, ale kiedy uzna swoją niesłuszność, to jeszcze gorzej robi, gdy się przy niej upiera. Pokora niebo przebija!... Ja cię od maleńkości uczyłam, ażebyś był pokornym. Skrzywdziłeś tego pana, to musisz pójść i przeprosić go za to, powiedzieć wszystko, jak co było, a panowie, co już wiedzą, to ci pomogą i będzie zgoda. Widzisz, ja myślę, że kiedy człowiek jest sprawiedliwy i postępuje, jak Pan Bóg przykazał, to wtedy jest i honorowy. Ignac, ja, matka, mówię tobie: ty idź i przeproś!... pójdziesz Ignac, pójdziesz?... Widzisz przecież, że tu wszystkiemu tylko ojciec jeden winien! — szepnęła ciszej z zawstydzeniem, miękim załzawionym głosem. — Co tu pomoże zapierać się, kiedy siedział przy drodze i dziada udawał...
Admirał wąsy motał i usta wydymał; nie wydawało mu się to dostateczną satysfakcyą.
— Tak... — burknął pod nosem — przeprosić?...przeprosić...to jeszcze mało.
— Mało? — powtórzyło jednocześnie kilka głosów na inne tony.
— A mało!... bo cóż to znaczy wobec świata, wobec opinii? zniewaga była publiczna, to i zadosyćuczynienie powinno być publiczne. Nie, nie widzę z wielkim żalem innej rady, tylko musimy wrócić do pojedynku!...
Nastała chwilowa cisza; twarze się znów przeciągnęły i spochmurniały, wszyscy stali zadumani i wystraszeni.