Strona:Maryan Gawalewicz - Szkice i obrazki.djvu/17

Ta strona została skorygowana.

wszystkich liter, jakie znalem, no dzisiaj, panie, czytam, jak jaki profesor.
— Ten zawód artystyczny zawrócił mu przez pewien cz głowę na seryo, aż rzeczywiście dostał się do pracowni jakiegoś rzeźbiarza i tam odlewał figurki z gipsu, z któremi wieczorem chodził po restauraryach, ubielony, umączony i opowiadał wszystkim, że został artystą od trzech tygodni. Pamiętam, z jaką dumą przyniósł mi raz odlew statuetki, wyobrażającej kobietę z dzieckiem na ręku; postawił ją na oknie, pod światło i odstąpiwszy kilka kroków jak prawdziwy mistrz, rzekł:
— Patrz pan, to moja robota!
Praksyteles nie pysznił się więcej swoją Wenerą, jak Duda odlewem gipsowej figurki, którą uważał całkowicie za swoje dzieło.
Ten artystyczny zapał nie trwał, niestety, długo.
Pewnego razu, późno w noc, zapukał ktoś do mego okna z ulicy; zdziwiony tak późną wizytą, wyjrzałem ciekawy, aby zobaczyć gościa. Mróz zasłonił do połowy szyby szron ową tkaniną, bo grudzień miał się już ku końcowi, nie mogłem nikogo dojrzeć z wewnątrz, ale wkrótce doleciał mnie znany głos Teodorka, który wspiął się na gzems u okna i przytuliwszy twarz do szyby, chuchał zawzięcie, aby przez odtajane kółko lepiej módz zajrzeć do pokoju.
— A ty tu co robisz? — zapytałem, wprowadziwszy go zziębniętego z ulicy, w jakimś płócienym kaftaniku, bez butów i kapelusza.
— A cóż, panie? porzuciłem mego rzeźbiarza...
— Teraz o północy?